czwartek, 16 grudnia 2010

Lapinkaari a TOAS

Nie mogłem się powstrzymać żeby o tym nie napisać na samiutki koniec siedząc w pustym już pawie pokoju. Historia aby łatwiej się w niej rozeznać przedstawię w punktach.

Bohaterowie:

1. Lapinkaari to jeden z największych, a z pewnością najbardziej imprezowych akademików w Tampere. Dziwnym zrządzeniem losu wszyscy chcą tam mieszkać i bawić się w małych, wspólnych kuchniach do rana.
2. TOAS - organizacja wynajmująca akademiki obcokrajowcom, ze zrozumiałych względów nie lubi imprez do rana.
3. Policja, a inaczej Poliisi, której działalność jest powszechnie znana. 

Miejsce:

Przede wszystkim kuchnia, połączona wąskim korytarzem z małym pomieszczeniem pełniącym funkcję jadalni.

Wydarzenia:

1. Studenci urządzają imprezy w kuchni i jadalni zapraszając kolegów i koleżanki z innych akademików.
- dobry pomysł
2. Studenci urządzają bardzo głośną imprezę i wrzucają kamienie do windy, która przez to psuje się.
- zły pomysł
3. Policja przyjeżdża i kończy imprezę, zabierając ze sobą oporne jednostki.
- dobry pomysł
4. Studenci robią kolejne imprezy. Spotykają się  nawet by razem zjeść obiad z Amerykanami w Dzień Dziękczynienia.
- dobry pomysł
5. Policja przyjeżdża i przegania gotujących indyka.
- zły pomysł
6. TOAS postanawia zamurować drzwi do jadalni i zmusić studentów do jedzenia w swoich pokojach.
- zły pomysł
7. Część studentów organizuje spotkanie i dyskusje z TOAS-em.
- dobry pomysł
8. Część studentów postanawia urządzić protest po imprezie i nawalona śpiewa w nocy Fuck TOAS pod budynkiem.
- zły pomysł

Zakończenie:

Tutejsze gazety piszą o skandalu w międzynarodowych akademikach a ja cieszę się, że wyjeżdżam i mieszkałem w lesie.

środa, 15 grudnia 2010

Koniec mistrzostw

Dzisiaj oddałem klucz od mojego mieszkania. O wymianę połamanego krzesła prosiłem już w połowie października, krzesło jakie było takie i zostało, czyli bez siedzenia. 

Pojutrze jedziemy, teraz jest czas na żegnanie, podpisywanie papierów i wkładanie ich do teczki, ostatecznie pranie, pakowanie itp. A sama podróż ma wyglądać tak:



Wyświetl większą mapę

W niedzielę ostatecznie wracam do Wrocławia.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Trzy pory roku w Vivaldiego


Przyjechaliśmy w lecie, przetrwaliśmy depresyjną jesień i staramy się przetrzymać dwudziestostopniowe mrozy w ziemie. Już tylko pięć dni w Tampere, od lasu i jeziora wracam na piąte piętro w bloku. Za dwie godziny ostatni (chyba, że jeszcze czeka mnie jakaś poprawa) egzamin ze Stalinizmu. 

Okazało się, że prowadzący ten wykład to starszy Rosjanin, który doskonale orientuje się we wszelkich postanowieniach dotyczących Masakry Katyńskiej. Tak właśnie mówi - Masakra Katyńska. Wie też, że II Wojna Światowa rozpoczęła się 1 września 1939 roku.

P.S Ciekawostka - Finowie podczas okresu zimowego mają obowiązek nosić przypięte po prawej stronie płaszcza, lub kurtki odblaski co by ich w ciemnościach nie trzasnął samochód. Jeśli ktoś nie nosi odblasku, policja może ukarać go grzywną. 

piątek, 10 grudnia 2010

Lekcja fińskiego cz. 4, czyli huivi i pipo

Przy temperaturze minus osiem stopni, przed opuszczeniem domu zawsze ubieram na głowę pipo, a szyję owijam szczelnie huivi
Pipo to czapka zimowa a huivi to rzecz jasna szalik. 

Niestety wczorajsze pytania egzaminacyjne znacznie przekraczały moje umiejętności... np. reppu, czyli plecak przetłumaczyłem jako boyfriend. 

środa, 8 grudnia 2010

Bańki

Zmyślni Finowie poukrywali przed zimnem wszystkie swoje fontanny pod takimi oto bańkami, jak ta na zdjęciu poniżej. W taki sposób z powierzchni Tampere zniknęła połowa monumentów miasta. A teraz wyobraźcie sobie naszego Szermierza zamkniętego pod szklaną kopułą. 

Jutro sądny dzień i bicz Boży w postaci egzaminu z fińskiego i mały biczyk, czyli test końcowy z rosyjskiego.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Dzień Niepodległości


Zdjęcie powyżej nie przedstawia kolejnych wybuchów czy pożaru, ale początek fajerwerków odpalonych w Dzień Niepodległości. Na rynek przyszło naprawdę sporo Finów, było przemówienie, wiersz patriotyczny (zawsze można je rozpoznać po specyficznej intonacji recytujących) odśpiewano hymn i pieśń Finlandia.

P.S W końcu znalazłem tani ketchup, w którym czuć pomidory. 
P.S2 W wysokich obcasach ukazał się wywiad z dr Antu Sorainen zatytułowany Finki noszą w kieszeni nóż, o tym jak to tutejsze Panie dużo piją i sikają na chodniki. Ilustracją do tego artykułu jest zdjęcie z kampanii antyalkoholowej o której pisałem wcześniej. Doktor dziwi z kolei, że w Polsce młodzież nie wyprowadza się u nas z domu tuż po 18 jak tu. Cóż efekt szybkiego usamodzielniania się nastolatków widzimy w postaci naszych wiecznie zachlanych sąsiadów. 
P.S3 Nie wiem jak wygląda egzamin ze Stalinizmu, ba, nie wiem nawet jak wyglądają zajęcia z tego przedmiotu!

sobota, 4 grudnia 2010

kolejne 2.0 w indeksie

Dostałem pierwszą dwójkę (2.0) na studiach w Finlandii, w dodatku z pisania głupiego dzienniczka na Introduction to Russian studies...

... ale na moim koncie i tak pojawiły się trzy punkty ECTS, a w Polsce tutejsze 2 to 3.5. Dziękuje więc wielkim głosem za fiński system oceniania, który wygląda tak:

Finnish grading scale qualitative definition ECTS grades US grades
5 excellent A A+
4 very good B A
3 good C B
2 satisfactory D C
1 sufficient E D
0 fail F/FX F

czwartek, 2 grudnia 2010

Co słychać

W ten poniedziałek obchodzony jest w Finlandii Dzień Niepodległości. Nauczycielka Fińskiego powiedziała, że podczas każdego święta, ulubionym daniem miejscowych są "małe kiełbaski i frytki".

Skończył się dzisiaj kurs języka rosyjskiego - oglądaliśmy na koniec kreskówkę z Wilkiem i Zającem. Ogólnie wszystko już się kończy, organizacja wynajmująca nam pokoje, czyli przeklęty na zawsze TOAS wysłała każdemu studentowi list z pozdrowieniami i informacją ile kosztuje pozostawienie brudu w danej części mieszkania. Łazienka 30 euro, pokój 40 euro i tak dalej, byleby tylko nie zwrócić biedakom wpłaconej kaucji.

Zorza też już sobie poszła, a nawet mrozy przeniosły się do Polski i dzisiaj było już tylko minus 5 stopni. A ja zostaje tu jeszcze dwa tygodnie aby napisać egzamin z ruskiego, fińskiego i... stalinizmu.

wtorek, 30 listopada 2010

Zorza

Kiedy już straciłem nadzieję, że ją tu zobaczę zorza nadeszła niespodzianie wczoraj. Najpierw zauważyły ją Hiszpanki, które darły się i biegały po domu około trzeciej w nocy dnia poprzedniego, ale to w miarę normalne - one nie potrzebują zorzy by zachowywać się w ten sposób.

Później Aga zobaczyła słup światła bijący w niebo znad fabryki opon. Po następnych 30 minutach na telefonie wyświetliła się wiadomość od Adasia o treści:
Teraz jest zorza
 Ubrałem się w bluzę, polar, kurtkę, czapę, rękawiczki. Wyszedłem przed dom i...


...i wiem już teraz, że aparat znaleziony przez Sewcia, nie jest w stanie pokazać nawet skrawka zorzy, ale i tak uwielbiam go szczerze. 

Aparat Adasia uchwycił ją trochę lepiej, mimo to całkowicie zgadzam się z Łukaszem, który napisał:
"Zdjęcia nie mają się nijak do rzeczywistości, bo widok naprawdę zapiera dech w piersiach - zazwyczaj na tyle, że zamiast zrobić zdjęcie gapię się z rozwartą paszczą na mknące po niebie zielone fale, czasem zmieniające kolor na biały czy różowy."
Tylko, że u nas nie były to fale, ale raczej czerwone, pomarańczowe, lub żółte drgające słupy światła.
Wszystkie zdjęcia poniżej zrobił Adaś. 

poniedziałek, 29 listopada 2010

Chodząc po jeziorze

Nareszcie poczułem, że Finlandia to jednak miejsce wyjątkowe, a nawet piękne. A tak właśnie pomyślałem stojąc w pełnym słońcu pośrodku zamarzniętego jeziora i ciesząc się jak głupi, że śnieg wokół mnie skrzy się i mieni naprawdę mnóstwem kolorów.


Wersja mniej patetyczna - nasze spore leśne jezioro przypomina obecnie autostradę - Finowie biegają po nim na nartach, ślizgają się na łyżwach, łowią ryby w przeręblu, a w nieco większej wykutej dziurze kąpią się po saunie.
Część z nich po prostu spaceruje po szlaku udeptanym w śniegu przez środek jeziora.

Temperatura wynosi już około -20 stopni, dlatego ufam, że nie powtórzy się sytuacja z pierwszej części dekalogu Kieślowskiego.

sobota, 27 listopada 2010

We wnętrzu Nokii

Wybraliśmy się dziś z Adasiem do oddalonej o 15 kilometrów od Tampere miejscowości Nokia - to właśnie tam powstała pierwsza fabryka słynnej obecnie firmy, która wyprodukowała jeszcze słynniejszy model komórki o numerze 3310.

Obecnie Nokia to małe, senne miasteczko z ładnym kościółkiem i potężnym, acz nieczynnym już kompleksem fabryk - firmę przeniesiono do miasta Espoo, niedaleko Helsinek. Jako że ciężko zwiedza się cokolwiek przy  temperaturze minus 12 stopni Celsjusza, a w kościółku akurat odbywał się pogrzeb, znów zobaczyliśmy niewiele.

P.S Pierwszy raz w życiu spotkałem się z takim zapisem daty: 1982 5/22, czyli najpierw rok, a później miesiąc i dzień. Tak oto na cmentarzu w Nokii zapisana była większość dat urodzin i zgonów - rok + różne ułamki.

piątek, 26 listopada 2010

Dlaczego warto pojechać do Estonii cz.1

Przez ostatni czas przy komputerze zajmowałem się jedynie pisaniem o siedemnastowiecznych konfliktach Polsko - Szwedzkich w języku angielskim, więc nie dziwcie się, że nic nowego się tu nie pojawiło.

Ale jest i tu o czym pisać (szczęśliwie po polsku) bo przecież równo tydzień temu wyjechaliśmy do Estonii - do kraju powszechnej szczęśliwości, smacznego piwa, tanich posiłków, marcepanu, grzańca i paskudnej pogody.

Po pierwsze jednak, po długich latach odnalazłem w sklepie sportowym w Tartu ślad byłego koszykarza Śląska Wrocław w postaci jego sporej wielkości zdjęcia z podpisem. Z sezonu 2003 - 2004 zapamiętałem go jako chudego białasa, z przydługawymi włosami, który niczym szczególnym się nie wyróżniał oprócz solidnego rzutu za trzy. Okazało się, że ten facet po przygodzie z polską koszykówką trzy razy wygrał ligę estońską reprezentując barwy Tartu Rocks. O kim mowa? Dla ułatwienia dodam, że ten zawodnik to nie Robert Skibniewski i na szczęście nie jest rudy.

Byliśmy też w pubie, którego właściciel w swoim życiu wpadł na wiele dobrych pomysłów. Po pierwsze otworzył knajpę w dawnej składnicy prochu wybudowanej w 1778, którą obecnie reklamuje się jako najwyższy pub na świecie. Ponadto sprzedaje piwo tylko w dwóch wariantach opisanych w Menu jako: damski- 0,5 litra i męski podawany w litrowych kuflach. Nie koniec jednak na tym, stali bywalcy tego miejsca mogą taki kufelek nabyć na własność i wygrawerować na nim swoje imię i nazwisko, następnie taki piwny dzbanek wiesza się na jednym z kołków umocowanych wokół baru, który czeka tam niczym wierny pies na kolejną wizytę swojego właściciela. Takie kufle posiada cała wspomniana wcześniej drużyna koszykarska z Tartu, która celebruje w tym miejscu swoje zwycięstwa. Trzeba przyznać, że zapewne godnie celebruje. Zapomniałem dodać, że cena kieliszka wódki w Gunpowder Cellar to 65 eurocentów, a kelnerki posiadają pradawną germańską umiejętność trzymania trzech wielkich kufli w jednej ręce. Jednym słowem, zapraszam i polecam, Grzegorz Szklarczuk.




Pozostając przy temacie zapraszania i polecania trzeba wspomnieć o typowo Estońskim przysmaku nazywanym kohuke. Nie wiem do końca z czego robią te słodycze, ale jest to cholernie smaczne, jeszcze bardziej zapychające a w środku zawiera pewien rodzaj sera.

wtorek, 23 listopada 2010

Czego nie powinno się zostawiać w saunie

Na drzwiach naszej osiedlowej sauny pojawiła się informacja wydrukowana w języku angielskim i fińskim o następującej treści:


Osobiście nie dotknął mnie jeszcze problem pozostawionych na podłodze prezerwatyw, ale inicjatywa sama w sobie jak najbardziej słuszna.

poniedziałek, 22 listopada 2010

BUM!

Poniższy tekst to bzdury, okazało się, że jednak zginęły trzy osoby mieszkające w apartamentach nad klubem.

W centrum naszego leniwego miasteczka, pełnego spokojnych Finów i nachalnej pomocy socjalnej wczoraj w nocy ktoś podłożył bombę pod największy nocny klub w Tampere - Love hotel
W przeciwieństwie do wszelkich alarmów, które mieliśmy w liceum bomba wybuchła, klub spłonął doszczętnie i nie odbędzie się zaplanowane na 3 grudnia wydarzenie Ultra Violet Party, na którym obecność zadeklarowało już 47 osób.

A ja cieszę się szczerze, że w tym idealnym kraju mleka, miodu i wysokich emerytur w końcu coś, za przeproszeniem, pierdolnęło. 

Szkoda tylko budki z kebabem, która stała zbyt blisko i również spłonęła.
P.S Oczywiście z tego co wiem nikomu nic się nie stało, w przeciwnym razie oczywiście w ogóle bym się nie cieszył.

czwartek, 18 listopada 2010

Estonia

Dzisiaj o trzeciej w nocy prosto z imprezy jedziemy autobusem do Helsinek a później płyniemy promem do Tallina. Podsumowałem moją wiedzę o Estonii i powoli zaczynam obawiać się tej wycieczki. Z estońskiego filmu  Nasza klasa wiem, że w tamtejszych szkołach uczniowie biją się, zmuszają słabszych do seksu oralnego i ostatecznie strzelają do siebie z broni myśliwskiej na stołówkach. Z kolei dzięki YouTubowi i zamieszczonego na nim filmikowi Europe according to Estonians zobaczyłem jak prosto, a zarazem prawdziwie jeden z przedstawicieli tego narodu postrzega Europę.

Cóż, mam nadzieję, że spotkam tylko sprytnych Estończyków a uda mi się uniknąć złowieszczych gimnazjalistów.

P.S1 Pamiętacie jak pisałem, że radni wpadli na pomysł rozjaśnienia miasta dzięki tygodniom światła? Otóż na ten pomysł wpadli już ojcowie i dziadkowie obecnych polityków w roku 1966 kiedy to pierwszy raz ogłoszono tego typu wydarzenie. Na zdjęcia, które pokazano nam dzisiaj na historii Finlandii widać, że przez 44 lata nie zmieniono zbytnio ustawienia lampek - ciągle większość to kwiatki.

P.S2 Oglądaliśmy też zdjęcia z lat 70' w których powstało osiedle na Hervancie. Jedna z fotografii do złudzenia przypominała widok jaki miałem z balkonu mojego poprzedniego mieszkania. Profesor skwitowała zmieniając zdjęcie, że ma już dosyć oglądania tak przygnębiających widoków.

środa, 17 listopada 2010

Nie ma to jak dobra kampania społeczna cz.2

Wierny czytelnik tego bloga odnalazł wśród czeluści internetu taki oto bilbord:

Vihreät, czyli tajemne słówko umieszczone w prawym górnym rogu, po fińsku oznacza "zieleninę", od tego bliskim skojarzeniem jest już zielony, a na samym końcu tej wyliczanki znajduje się partia Zielonych, która ponoć jest piątą siłą fińskiego parlamentu.

Do rozwiązania tej zagadki trzeba dodać jeszcze trzech czarnoskórych mężczyzn grających w Football Amerykański w Rajaritarit - jednej z drużyn ligi fińskiej. A oto i oni:

Według gazety internetowej UE Times sprawa przedstawia się następująco - futboliści poszli na zabawę, zgwałcili dwie Finki i nie zostali za to ukarani.*

Gdzie i dlaczego Zieloni umieścili plakat nie jest wyjaśnione, zapewne była to prowokacja mająca na celu zwrócenie większej uwagi na tę sprawę. Trzeba przyznać, że fińskie pomysły są zdumiewające.
Jeśli ktoś kocha teorie spiskowe dodam, że głównym sponsorem drużyny podejrzanych jest McDonald. 
*Panowie twierdzą, że kupili prostytutki i zapomnieli zapłacić.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Nie ma to jak dobra kampania społeczna

Jeśli porównać siłę przekazu fińskiej kampanii antyalkoholowej Kännissä olet ääliö, do polskich "piłeś, nie jedź", czy "ostatni wyskok", rodzime produkcje zdają się być kierowane do przedszkolaków.

Na większości przystanków autobusowych w Tampere pojawił się ostatnio taki oto plakat:

Jest to wersja mająca oddziaływać na panie, dla panów przygotowano plakat przedstawiający faceta w obsikanych spodniach. Jeśli dla kogoś to jeszcze za mało można odwiedzić stronę internetową kampanii, na której obrazowo przedstawiono niebezpieczeństwa czyhające na pijane Finki i Finów.  

Cóż, zaczyna się zima i spożycie alkoholu wzrasta, może i właśnie czegoś takiego tutaj potrzeba.

niedziela, 14 listopada 2010

Tygodnie światła

Radni Tampere zdali sobie sprawę, że ciemności, w których pogrążone jest miasto przez większą część doby mogą wpływać depresyjnie na mieszkańców i wpadli na pomysł zorganizowania "tygodni światła". Polega to na tym, że wzdłuż głównej ulicy Hämeenkatu powieszono mnóstwo lampek układających się w kształty ptaszków, koni, kwiatków i tym podobnych. Jednak w samym centrum projektant akcji popisał się większą fantazją umieszczając koło ratusza, nietypowe świecące trio, w którego skład wchodzą Kaczor Duffy, Tweety i prawdopodobnie święty Mikołaj.

P.S Jeśli macie wolną niedzielę w Tampere i ochotę na 15 kilometrowy spacer, nigdy, ale to przenigdy nie idźcie do miejscowości Lempääla, bo nie ma tam nic ciekawego. Sprawdziłem to dzisiaj w godzinach od 11 do 14:30.

P.S2 Finowie w pubach oprócz tradycyjnych gier typu darty, czy bilard posiadają też miniaturowy tor do curlingu. Chwała Panu, że nie wpadli na pomysł wstawiania do knajp miniaturowych skoczni narciarskich.

piątek, 12 listopada 2010

Co można znaleźć w fińskiej blibliotece?

Otóż, znaleźć można spory regał specyficznie wyselekcjonowanych polskich książek.

1. Grochola Katarzyna, Nigdy w życiu!
2. Hłasko Marek, Utwory wybrane
3. Lem Stanisław, Solaris
4. Pilch Jerzy, Wyznania twórcy pokątnej literatury erotycznej
5. Sienkiewicz Henryk, Pan Wołodyjowski
6. Tyrmand Leopold, Zły


Aby nie wymieniać dalej, po tym co zobaczyłem w bibliotece miejskiej w Tampere nie mam zielonego pojęcia co obcokrajowcy wiedzą i myślą o naszej literaturze i czym kierowali się dobierając te czy inne książki.

Tak czy siak, przyjemnie jest znów poczytać Pięknych, dwudziestoletnich , w dodatku na łóżku w Finlandii.

P.S Z cyklu ciekawi Finowie - jechałem dzisiaj autobusem z facetem, który miał wytatuowane na ręce cztery swastyki, i tu powstaje kolejne pytanie, czemu akurat cztery?
P.S 2 Muszę napisać esej na pięć stron z historii Ameryki Północnej, ma ktoś propozycję ciekawego tematu?

środa, 10 listopada 2010

Powrót do korzni cz. 2

Na dworze sporo śniegu i coraz mniej słońca. W taką pogodę nawet Hiszpanki rzadziej wychodzą z domu. Aby zabić nudę coraz zimniejszych wieczorów postanowiliśmy dokopać się do jeszcze głębszych korzeni niż ostatnim razem, a konkretnie do roku 1985. Jednym słowem znów, jak za młodu bohatersko bronimy przed czołgami orzełka grając w Battle City.


Oprócz tego biegamy także po dżungli lub innych poziomach w Contrze i żyjemy jak normalni ludzie w roku 2010, którzy nie spędzają całego czasu przy grach Nintendo:).

Na przykład dzisiaj widziałem cztery szare wiewiórki, kupiłem mleko i po raz kolejny doceniłem fińskie place zabaw kiedy na jednym z nich znalazłem świetnie odwzorowany bolid F1 sporych rozmiarów.
Bym zapomniał, gramy też w rzutki, (to już bez pomocy komputera). Póki co w drzwiach pojawiła się tylko jedna, mała dziurka, więc nie jest tak źle.

P.S Poza tym śmieję się straszliwie, że Król James przegrał z Utah Jazz - haha.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Znajdź pięć różnic cz. 2

2001: Odyseja kosmiczna

Łącznik na uniwersytecie w Tampere
Zdjęcie 1
Aby było ciekawiej powyższa tuba zawieszona jest w powietrzu  (1) a nie ciągnie się przy ziemi. Kampus tutejszego uniwersytetu jest dość rozległy, ale budynki są tak rozmieszczone, że do każdego z nich można dostać się bez wychodzenia na dwór. Biorąc pod uwagę tutejszą mroźną pogodę jest to spory ukłon władz uczelni w stronę studentów.

Jeśli już jesteśmy przy złej pogodzie to w końcu porządnie posypał śnieg z czego jestem bardzo zadowolony  (2)i nareszcie można używać sprytnego urządzenia (3) przy klatce schodowej.
P.S Pozazdrościliśmy Łukaszowi i Aga robi pierogi.
Zdjęcie 3
Zdjęcie 2


niedziela, 7 listopada 2010

Znajdź pięć różnic
























Pierwsza z wież to kanadyjska CN Tower z Toronto, a ta po prawej to Näsinneula Tower z Tampere.

Najbardziej oczywistą różnicą jest wysokość obu budowli, Kanadyjczycy rekompensując sobie kompleksy wywołane ciągłym wyśmiewaniem ich narodu w South Parku postawili aż 553 metrową wieżę. Finowie nieobciążeni amerykańskimi dowcipami poprzestali na 167,9 m, ale za to byli pierwsi aż o pięć lat.

P.S Odkryliśmy w Lidlu namiastkę kurczaków z KFC - niesamowite!

Jeśli komuś nie działa zdjęcie wieży z Tampere pomocna jest znów wikipedia .

sobota, 6 listopada 2010

Popatrzcie to po prostu...

Wprawdzie nie w mieście Lunenburg, a w Turku, i długi ostry dziób nie zmieścił się w kadrze, (za to doskonale widać solidny, mocny tors) ale i tak wiadomo, że ta łajba to północnych szlaków król! Po prostu "Blue Nose".

Turku oprócz słynnego żaglowca posiada również bardzo sugestywne graffiti i to w dodatku na ścianie miejscowego muzeum:


piątek, 5 listopada 2010

Przemyt i kilka ciekawostek

Przypadkowo przemyciłem na pokład samolotu linii Wizz Air snickersy w liczbie sześciu sztuk i jedną zupkę chińską. Wszystko przez to, że babcia Agi włożyła słodycze i vifona do kozaków ukochanej wnuczki.

Ponadto w końcu doznałem pierwszej porażki w sezonie NBA 2003, moje leśne wilki prowadzone przez Kevina Garnetta, Steva Nesha i Alozno Mourninga przegrały z Phoenix Suns. Ale i tak mój bilans to 24:1.

Z dalszy ciekawostek... w końcu trafiłem na zajęcia, które są trudne (Introduction to Noth Amercia studies), wykładowca mówi po angielsku jakby wychował się w Londynie i pyta podczas wykładu, wywołując do odpowiedzi ludzi z listy obecności. Francuzi mówiący tylko "Hello, my name is..." mają problem.

Tylko w Tampere ludzie witają się mówiąc do siebie "moro". Reszta mieszkańców Finlandii śmieje się z nich, że śmiesznie wymawiają "r".

Ciągle jest tu ciemno, wstaję około 8:30 - ciemno, wracam o 15:30, a tu nadal ciemno. Dopiero tutaj Kury mogłyby się przekonać jak bardzo nie cieszy brazylijski serial.

Skype jest z Estonii? Z Estonii? Przecież nic nie może pochodzić z Estonii!

środa, 3 listopada 2010

Dojechałem

Dzięki współpracy kierowców busów miejskich i długodystansowych, maszynisty pociągu i pilota dotarłem z Wrocławia do Tampere w ciągu 21 godzin. W Gdańsku pożegnałem się z tanim jedzeniem w KFC i papierosami (z ukochanymi trzema literami na jakiś czas, a z papierosami prawdopodobnie na zawsze).

Zaczynamy znów pisanie, może nie od dziś, bo planuje nie ruszać się z domu. Dziękuje raz jeszcze wszystkim za świetny czas w Polsce.

poniedziałek, 18 października 2010

Mogłem wpaść na to, że...

... Aga nie wyszłaby na krótkie zakupy na dwie godziny i wróciła jedynie z papryką
... Adaś nie spóźniłby się n hot dogi za 1 Euro z IKEI
... Matjasz nie potrzebował tak bardzo miski  ściereczek, żeby stać po nie w półgodzinnej kolejce w tymże sklepie a później nie kupiłby mi lodów, które miałem zjeść na miejscu (swoją drogą w sklepie z meblami za 50 centów dostaje się żeton, taki jak do flipperów, lub do kibla na stacjach benzynowych, który wtyka się do maszyny, którą mówiąc wprost robi ci loda)

Ale nie mogłem wpaść na to, że Emir jest tak dobrym aktorem, żeby odpowiedzieć na zaproszenie na piwko urodzinowe w poniedziałek - "Oh, really, you have a birthday?" kiedy doskonale wiedział, że Aga przyszykowała mi wspaniałe urodziny z balonami, fińską wódeczką od Matjasza i Sille, gośćmi i pysznym tortem, z którego nie udało mi się za jednym zamachem zdmuchnąć tych cholernych dwudziestu dwóch świeczek.

Tak, ponadto graliśmy w grę znaną wszem i wobec z Bękartów Wojny z tym, że nie byłem King Kongiem a Jezusem, (tak wiem nie widać tego na zdjęciu, za to widać początki mojego wąsa niczym Adam Małysz)

piątek, 15 października 2010

Tutaj meteorologia nie zawodzi

Jeszcze wczoraj miałem taki widok z balkonu:

 A dziś już mam taki:

A my wciąż i wciąż uczymy się do egzaminu z fińskiego, który odbędzie się dziś o 16:00. Właściwie to robimy to tylko w przerwach, pomiędzy jedną grą w Chińczyka a następną partią, a wygląda to tak:




Zdolności językowe posiadamy niebywałe, pierwsze dwa słowa ułożone na tablicy to pub i sauna, później pojawiła się także ryba. Cóż wiele możliwości nie mamy, akurat nie dało się ułożyć dni tygodnia, numerów, czy innych potraw.

Swoją drogą to fajny pomysł żeby w knajpie zgromadzić mnóstwo darmowych gier planszowych. Tylko u nas co chwila ktoś krzyczałby, "kuźwa, nie ma kostki".

środa, 13 października 2010

Komunikat

Uwaga, uwaga... ogłasza się wszem i wobec, że Grzegorz Szklarczuk zdał swój pierwszy egzamin w języku angielskim z Visual Russian art of 20th century na ocenę 5.0, słownie pięć kropka zero.

koniec komunikatu.
P.S Aga też dostała pięć, ale oszukiwała, więc się nie liczy.
Właśnie uświadomiłem sobie, że moim ulubionym słowem w języku angielskim jest neighbourhood.


niedziela, 10 października 2010

Kościół i msza

W sklepach i na ulicach już nastąpiło przedświąteczne zamieszanie, w stylu światełkowych reniferów zawieszonych na latarniach i adwentowych kalendarzy w Lidlu. A Adaś odwiedził Mikołaja w Laponii, który spytał go czy mieszka w Poznaniu, lub Katowicach (ciekawy dobór miast) i pożegnał go rosyjskim "do swidania", choć przywitał słusznym "dzień dobry".

Ale wróćmy do tematu, byliśmy dziś w kościele na mszy po angielsku i połowa wiernych to Polacy (łącznie z dwoma księżmi) a druga to Murzyni (w tym banda małych Murzyniątek) plus paru Latynosów a wśród nich szacowna włoska matrona w potężnym czarnym kapeluszu ze srebrną, fantazyjną broszką.

Na spotkaniu po mszy z kawką i ciastkiem (bardzo smacznym) Polacy byli już w zdecydowanej większości. Za dwa tygodnie w kościele będą już tylko rodacy gdyż organizowana jest msza po polsku.

Ale cóż, ogólny procent wiernych (jakiekolwiek religii) w Finlandii wynosi jedynie 4% co związane jest z podatkami płaconymi za przynależność do Kościoła. A prezydent ponoć jest oficjalnym przewodniczącym protestanckiego Kościoła Finlandii i wygłasza do narodu corocznie przemówienie z tym związane.  Ciężko wyobrazić sobie taką sytuację w naszym kraju.

A tak wygląda kościołoszkoła w Tampere:


A w tym tygodniu do tej części Finlandii ma zawitać pierwszy śnieg...

sobota, 9 października 2010

Hameenlinna...

... to najstarsze, położone z dala od morza miasteczko w Finlandii, w którym zjedliśmy pyszne ciasta w byłym więzieniu, tuż obok celi 14. Ponadto urodził się tam i mieszkał kompozytor Jean Sibelius. Obecnie tuż obok jego domu znajduje się klub nocny Koliber.


Oprócz muzeum Sibeliusa można też zobaczyć potężny zamek, muzeum narodowe, w którym jednym z eksponatów jest plecak ze stelażem, identyczny do tego, który nadal używamy z ojcem i więzienie zamknięte dopiero w w latach siedemdziesiątych.

Do tej pory więzienie kojarzyło mi się jedynie z budynkiem widzianym od zewnątrz podczas jazdy tramwajem, lub ewentualnie z amerykańskimi i polskimi filmami (patrz pierwsza scena Psów 2). Teraz, kiedy mogłem do niego wejść stwarzało nieprzyjemne wrażenie, niby wszystko jak w kinie, dwa piętra, stróżówka, jednoosobowe cele po oby stronach korytarza, ale dochodzi do tego zapach charakterystyczny dla szpitali, a kiedy wchodzi się do cel od razu czuć wiszącą w powietrzu nudę długich godzin spędzonych przez więźnia w jednym pokoju.

A i tak skazańcy w Finlandii nie mają źle - spore, jednoosobowe cele z TV i sauna dostępna raz w tygodniu.
My również nie mogliśmy narzekać na tutejsze warunki, natrafiliśmy na jakieś uroczystości i zjedliśmy mnóstwo ciasta w byłej więziennej stołówce gdzie sprytnie zorganizowano poczęstunek.

A teraz z serii z życia wzięte: sałatę w fińskich sklepach można kupić tylko w miniaturowych doniczkach.
I nowość, czyli nie ma to jak sąsiedzi, którzy urządzają imprezę w nocy z wybijaniem szyb, niszczeniem drzwi (na szczęście własnych) i bójkami po których zostaje zalane krwią pół korytarza. Mit o spokojnych Finach upadł.

środa, 6 października 2010

Workout by Krzysztof Pudzianowski in Finland

Jeśli ktoś jeszcze nie zna cudownego połączenia pracy mięśni i umiejętności językowych Pudziana odsyłam tutaj
Fińską wersję w wykonaniu Krzysztofa można zobaczyć tylko tu:

Tylko ten filmik pozostał nam po Madeju, który dziś, po 20 dniowym pobycie wrócił do kraju. Cóż, teraz w Tampere "pełno nas, a jakoby nikogo nie było".

Tampere United

Wyobraźcie sobie klub United Kraków, United Warszawa i pomyślcie jak głupio to brzmi. Tampere United zdecydowanie przebija hokejowe Tappara. Niestety tylko nazwą, bo poziom sportowy jest dużo niższy.


Kibiców w mroźny wieczór nie było zbyt wielu, cała przeciwległa trybuna była wolna. Graliśmy z KuPSami z Kuopio (nadal nie jest to najgorsza nazwa sportowa w Finlandii, według mnie na ten tytuł zdecydowanie zasługuje FC Inter z Turku, niedługo dowiemy się, że istnieje Górnik Rovaniemi). United zaczęli od prowadzenia 1:0, jednak ich marzenia o zwycięstwie rozwiał były gracz Wisły Kraków (o czym oczywiście wiedział Adam) Macpherlin Omagbemi Dudu. W swojej karierze osiągnął takie sukcesy jak król strzelców ligi indyjskiej (co oczywiście również wiedział Adam).

Krótkie podsumowanie - nie ma tu kiboli, nikt nie jest w stanie pasjonować się czymś takim.

sobota, 2 października 2010

"Miły boję się twoich powrotów"

W związku ze ślubem Lipy i małą ilość (w miarę) tanich lotów wracam do kraju na prawie dwa tygodnie od 20.10 do 02.11 - mam nadzieję, że w tym czasie mamy co najmniej trzy razy zarezerwowaną salę do kosza i z każdym uda mi się napić piwka.
 
P.S Byliśmy dzisiaj w Filharmonii. Tuż za jej pięknym, nowoczesnym gmachem znajduje się pięć kurników z mnóstwem domowego ptactwa.

środa, 29 września 2010

Nauka fińskiego cz. 3, czyli Jane Ahonen

Nigdy nie wątpiłem, że słynny skoczek narciarski, Jane Ahonen jest mężczyzną,  w końcu można znaleźć go na serwisie ciacha.net, no może jedynie raz się zawachałem po obejrzeniu tego zdjęcia:

Jednak czytanka o Tarzanie z naszej książki do fińskiego otworzyła mi oczy. Otóż imię kochanki króla małp nie czyta się tak jak w Polsce [Dżejn], ale właśnie Jane, takie samo Jane jakim raczono nas podczas oglądania skoków na TVP1 w trakcie jedzenia obiadu.
Niezwykłe.

Kolejna ciekawostka z czytanki o Tarzanie, z cyklu jak podrywać dziewczęta:
Jane: Ładnie tu.
Tarzan: To ty jesteś ładna.
Jane: A Ty przystojny.

wtorek, 28 września 2010

Gościmy Madeja i Bogienkę

Jak widać Krzysiek dobrze się bawi, grając w ping-ponga i pływając w jeziorze o temperaturze jednego stopnia Celsjusza.

A Aga oprowadza Bognę po mieście:
i tak to wszystko mniej więcej wygląda. A jednak nie wszystko, na deser Madej ubrany pod kolor kubka co by lepiej smakowało:

Nikt nie chce zabrać go na powrót do kraju?

Sztokholm

Wiele można zobaczyć w Sztokholmie, nawet jeżeli spędza się tam tylko jeden dzień, a właściwie czternaście godzin pomiędzy wpłynięciem promu do portu o 6:30 a wieczorną odprawą. Najlepszy jednak był czerwony, wszędobylski koń... ale o tym później.

tajemniczy obiekt
Prom linii "Viking Line", o nazwie Izabella przypominał wielkie, pływające Tesco. Przewidziano na nim nawet specjalną ogromną "kuwetę" dla psów mających ochotę załatwić się na pokładzie tego ogromnego składu przecenionych alkoholi. Zajmowaliśmy kajutę na samym dole, pod samochodami, tirami i ogólnym przepychem w czym przypominaliśmy nieco Leo DiCaprio w Titanicu. Patrząc przez, a raczej na okno wciąż mogliśmy podziwiać piękne niebo i... sami zresztą zobaczcie bo nie mam pojęcia co to jest.


Rankiem Sztokholm od strony portu wygląda naprawdę pięknie... nie zmieniało to jednak faktu, że podstawową potrzebą poranną oprócz mycia zębów i ewentualnie buzi jest wypicie kawy. I tu pierwsza niespodzianka z serii szok kulturowy - siedząc w knajpce cały czas można obserwować kuchnię. I było tak w każdej restauracji, do której zajrzeliśmy.

Po śniadaniu zaczęliśmy zwiedzanie miasta, o godzinie 7:30. I tu miał pojawić się długi wpis o Sztokholmie, ale ostatnio zupełnie nie mam czasu, więc ograniczam się do pary ciekawostek:



1. Suweniry - większość jest związana z parą królewską, lub wspomnianym wcześniej koniem. Oczywiście znaczna liczba pamiątek jest niesamowicie obrzydliwa:


2. Po prostu, teraz Polska








3. Elegancki koszyczek na odpadki w lodziarni






4. Muzeum Waza - w którym jak wspomniałem znajduje się tak naprawdę tylko jeden eksponat - gigantyczny, siedemnastowieczny okręt wojenny. I robi naprawdę ogromne wrażenie, nawet na ludziach z naszej epoki a co dopiero na powiedzmy rybakach z tamtych czasów.

czwartek, 23 września 2010

Mecz hokeja czyli "Kiitos Tappara"

VS.

Tampere Tappara po pierwszej tercji meczu przegrywało z Lukko 2:0 a styl gry przypominał piłkarskie pojedynki naszej reprezentacji piłkarskiej z Kamerunem.

Jednak Topory z Tampere (swoją drogą ktoś musiał długo myśleć nad taką nazwą, Wrony z Wrocławia też brzmią nieźle) wygrały spotkanie 6:2. Być może stało się tak w myśl zasady wypisanej na plecach tutejszych sędziów - "fair pay".

Były bójki, faule, i mnóstwo goli... a mimo to kibice pozostawali dość niemrawi, jedynie starzec na wózku tuż za nami darł się monotonnym głosem "Tappara, Tappara" i na koniec kiedy już było wiadomo, że miejscowa drużyna wygra tym samym tonem krzyczał "Kiitos (dziękuję) Tappara". Był jednak wyraźnie niezadowolony, że wokół niego posadzono 70 nieobeznanych z hokejem obcokrajowców.



W następnym meczu Topory zmierzą się z Pelikanami... niestety na wyjeździe.

P.S A w kosza Tampere jest mistrzem Finlandii!

poniedziałek, 20 września 2010

Oto nadchodzi Madej...

... z języczkiem uwagi, walizką jedzenia od mojej mamy, maszynką do włosów, padem i porcją dziwacznych kawałów. Dziś, 20.09 o godzinie 18:00 wylądował w Finlandii. Około 23:30 opowiedział nam ten dowcip:

W nocy do domu pewnej rodziny puka facet i mówi:
- Panie, popchnij mnie.
- Zwariowałeś pan, noc, śpię, nie ma takiej możliwości, zadzwoń pan po pomoc drogową.
Mężczyzna wraca do łóżka, na co żona mówi:
- Weź, Staszek, trzeba być człowiekiem, a jakby nam, tak w nocy się samochód zepsuł, idź mu pomóż.
Mąż zszedł na dół i od bramy woła:
- Panie, gdzie pan jesteś?
Z bliska dochodzi go cichy głos:
- Tu, na huśtawce.

Jutro zamieszczę relację z wizyty w Sztokholmie, w tym o muzeum Waza, w którym znajduje się praktycznie tylko jeden eksponat a na polskiej ulotce wiek XVII zapisano tak: "xvii".

środa, 15 września 2010

Nauka fińskiego cz.2, a tak naprawdę to chwalę się że...

Tupakka - mimo wszelkiego podobieństwa nie jest to fiński odpowiednik 2Paca.
Słówko to oznacza papierosy, których nie palę już od... trzech tygodni!

Wracając jednak do muzyki, na lekcji fińskiego poznaliśmy pierwszą piosenkę z tego deszczowo-wietrzno-zimnego kraju o dźwięcznym tytule Hän co może oznaczać zarówno mężczyznę jak i kobietę, jego jak i ją. Ponoć w tym przypadku zdecydowanie chodzi o dziewczynę.

Wykonawca troszkę przypomina Krzysztofa Krawczyka (ta kurtka), a trochę Ryszarda Rynkowskiego (zakola już poważnie atakują jego czaszkę), więc nic dziwnego że pan Karjalainen musi si e tu znaleźć:

poniedziałek, 13 września 2010

Sauna

W saunie nie jest ciepło, nie jest nawet gorąco - jest cholernie gorąco. Zaraz po pchnięciu grubych drewnianych drzwi uderza cię fala ciepła, powoli wdrapujesz się na najwyższą, a zarazem najgorętszą ławę - siedzenie na dwóch niższych jest źle widziane. Początkowo czujesz się fatalnie, nie możesz oddychać, gdyż przy każdym łyku powietrza do twojego gardła wpada żarzące się powietrze, które spływa do płuc niczym najgorszy papieros. Nagle słyszysz syk wody polanej na ułożone w kącie węgle. Stary, lecz wciąż znakomicie zbudowany Fin z uśmiechem obserwuje reakcje obcokrajowców na szybko zwiększające się gorąco. Każdy kolejny syk wody oznacza wzrost temperatury. Pot oblewa już całe twoje ciało, zalewa oczy i zlepia włosy w ciężkie strąki. Czas wyjść. Na chwiejnych nogach schodzisz w dół, z trudem popychasz drzwi i w końcu, w końcu wychodzisz z tego piekła wprost na dwór i zmierzasz w kierunku położonego pięć metrów dalej ogromnego jeziora. Temperatura powietrza to 14 stopni, wody... lepiej nie sprawdzać bo właśnie szybko wchodzi się do niej po metalowych schodkach, skacze wprzód i zaczyna płynąć, aby tylko nie stać w miejscu i nie marznąć. Niedawno jeszcze parujące ciało robi się zimne, to znak że można wyjść z wody, usiąść na przed sauną i wypić estońskie piwko o dziwnej nazwie "Ale Coq". I tak z dziesięć razy w kółko Macieju.


Tak mniej więcej można opisać wrażenia z pierwszego pobytu w saunie. Ta, którą odwiedziłem, nazywa się Rauhaniemen i została założona w 1929 roku. Tutaj można zobaczyć archiwalne zdjęcia.

Wszyscy stali bywalcy tego przybytku to wielkie chłopy, cały czas śmiesznie ubrane w zimowe czapki, które noszą zarówno w saunie jak i w wodzie.

Ja odwiedziłem saunę w taką pogodę:



Teraz już tylko czekam na taką:


sobota, 11 września 2010

Jan Miodek w Finlandii

Ciekawe przede wszystkim dla specjalizacji nauczycielskiej z polonistyki. Pośród wyprzedawanych z biblioteki książek o dziwacznych treściach i cenie 1 euro, można znaleźć pozycję "Poland on politics, culture, literature and education" napisaną przez Marje Leinonen i... Dorotę Michułkę!
W środku można znaleźć artykuły napisane przez nie byle kogo bo Bednarka, Dąbrowską, no i oczywiście Miodka, który z tyłu książki został znakomicie przedstawiony fińskim studentom:


Najlepszy jest program "Professor Miodek talks".

Jako gratis lampy z tutejszych klubów: