wtorek, 30 listopada 2010

Zorza

Kiedy już straciłem nadzieję, że ją tu zobaczę zorza nadeszła niespodzianie wczoraj. Najpierw zauważyły ją Hiszpanki, które darły się i biegały po domu około trzeciej w nocy dnia poprzedniego, ale to w miarę normalne - one nie potrzebują zorzy by zachowywać się w ten sposób.

Później Aga zobaczyła słup światła bijący w niebo znad fabryki opon. Po następnych 30 minutach na telefonie wyświetliła się wiadomość od Adasia o treści:
Teraz jest zorza
 Ubrałem się w bluzę, polar, kurtkę, czapę, rękawiczki. Wyszedłem przed dom i...


...i wiem już teraz, że aparat znaleziony przez Sewcia, nie jest w stanie pokazać nawet skrawka zorzy, ale i tak uwielbiam go szczerze. 

Aparat Adasia uchwycił ją trochę lepiej, mimo to całkowicie zgadzam się z Łukaszem, który napisał:
"Zdjęcia nie mają się nijak do rzeczywistości, bo widok naprawdę zapiera dech w piersiach - zazwyczaj na tyle, że zamiast zrobić zdjęcie gapię się z rozwartą paszczą na mknące po niebie zielone fale, czasem zmieniające kolor na biały czy różowy."
Tylko, że u nas nie były to fale, ale raczej czerwone, pomarańczowe, lub żółte drgające słupy światła.
Wszystkie zdjęcia poniżej zrobił Adaś. 

poniedziałek, 29 listopada 2010

Chodząc po jeziorze

Nareszcie poczułem, że Finlandia to jednak miejsce wyjątkowe, a nawet piękne. A tak właśnie pomyślałem stojąc w pełnym słońcu pośrodku zamarzniętego jeziora i ciesząc się jak głupi, że śnieg wokół mnie skrzy się i mieni naprawdę mnóstwem kolorów.


Wersja mniej patetyczna - nasze spore leśne jezioro przypomina obecnie autostradę - Finowie biegają po nim na nartach, ślizgają się na łyżwach, łowią ryby w przeręblu, a w nieco większej wykutej dziurze kąpią się po saunie.
Część z nich po prostu spaceruje po szlaku udeptanym w śniegu przez środek jeziora.

Temperatura wynosi już około -20 stopni, dlatego ufam, że nie powtórzy się sytuacja z pierwszej części dekalogu Kieślowskiego.

sobota, 27 listopada 2010

We wnętrzu Nokii

Wybraliśmy się dziś z Adasiem do oddalonej o 15 kilometrów od Tampere miejscowości Nokia - to właśnie tam powstała pierwsza fabryka słynnej obecnie firmy, która wyprodukowała jeszcze słynniejszy model komórki o numerze 3310.

Obecnie Nokia to małe, senne miasteczko z ładnym kościółkiem i potężnym, acz nieczynnym już kompleksem fabryk - firmę przeniesiono do miasta Espoo, niedaleko Helsinek. Jako że ciężko zwiedza się cokolwiek przy  temperaturze minus 12 stopni Celsjusza, a w kościółku akurat odbywał się pogrzeb, znów zobaczyliśmy niewiele.

P.S Pierwszy raz w życiu spotkałem się z takim zapisem daty: 1982 5/22, czyli najpierw rok, a później miesiąc i dzień. Tak oto na cmentarzu w Nokii zapisana była większość dat urodzin i zgonów - rok + różne ułamki.

piątek, 26 listopada 2010

Dlaczego warto pojechać do Estonii cz.1

Przez ostatni czas przy komputerze zajmowałem się jedynie pisaniem o siedemnastowiecznych konfliktach Polsko - Szwedzkich w języku angielskim, więc nie dziwcie się, że nic nowego się tu nie pojawiło.

Ale jest i tu o czym pisać (szczęśliwie po polsku) bo przecież równo tydzień temu wyjechaliśmy do Estonii - do kraju powszechnej szczęśliwości, smacznego piwa, tanich posiłków, marcepanu, grzańca i paskudnej pogody.

Po pierwsze jednak, po długich latach odnalazłem w sklepie sportowym w Tartu ślad byłego koszykarza Śląska Wrocław w postaci jego sporej wielkości zdjęcia z podpisem. Z sezonu 2003 - 2004 zapamiętałem go jako chudego białasa, z przydługawymi włosami, który niczym szczególnym się nie wyróżniał oprócz solidnego rzutu za trzy. Okazało się, że ten facet po przygodzie z polską koszykówką trzy razy wygrał ligę estońską reprezentując barwy Tartu Rocks. O kim mowa? Dla ułatwienia dodam, że ten zawodnik to nie Robert Skibniewski i na szczęście nie jest rudy.

Byliśmy też w pubie, którego właściciel w swoim życiu wpadł na wiele dobrych pomysłów. Po pierwsze otworzył knajpę w dawnej składnicy prochu wybudowanej w 1778, którą obecnie reklamuje się jako najwyższy pub na świecie. Ponadto sprzedaje piwo tylko w dwóch wariantach opisanych w Menu jako: damski- 0,5 litra i męski podawany w litrowych kuflach. Nie koniec jednak na tym, stali bywalcy tego miejsca mogą taki kufelek nabyć na własność i wygrawerować na nim swoje imię i nazwisko, następnie taki piwny dzbanek wiesza się na jednym z kołków umocowanych wokół baru, który czeka tam niczym wierny pies na kolejną wizytę swojego właściciela. Takie kufle posiada cała wspomniana wcześniej drużyna koszykarska z Tartu, która celebruje w tym miejscu swoje zwycięstwa. Trzeba przyznać, że zapewne godnie celebruje. Zapomniałem dodać, że cena kieliszka wódki w Gunpowder Cellar to 65 eurocentów, a kelnerki posiadają pradawną germańską umiejętność trzymania trzech wielkich kufli w jednej ręce. Jednym słowem, zapraszam i polecam, Grzegorz Szklarczuk.




Pozostając przy temacie zapraszania i polecania trzeba wspomnieć o typowo Estońskim przysmaku nazywanym kohuke. Nie wiem do końca z czego robią te słodycze, ale jest to cholernie smaczne, jeszcze bardziej zapychające a w środku zawiera pewien rodzaj sera.

wtorek, 23 listopada 2010

Czego nie powinno się zostawiać w saunie

Na drzwiach naszej osiedlowej sauny pojawiła się informacja wydrukowana w języku angielskim i fińskim o następującej treści:


Osobiście nie dotknął mnie jeszcze problem pozostawionych na podłodze prezerwatyw, ale inicjatywa sama w sobie jak najbardziej słuszna.

poniedziałek, 22 listopada 2010

BUM!

Poniższy tekst to bzdury, okazało się, że jednak zginęły trzy osoby mieszkające w apartamentach nad klubem.

W centrum naszego leniwego miasteczka, pełnego spokojnych Finów i nachalnej pomocy socjalnej wczoraj w nocy ktoś podłożył bombę pod największy nocny klub w Tampere - Love hotel
W przeciwieństwie do wszelkich alarmów, które mieliśmy w liceum bomba wybuchła, klub spłonął doszczętnie i nie odbędzie się zaplanowane na 3 grudnia wydarzenie Ultra Violet Party, na którym obecność zadeklarowało już 47 osób.

A ja cieszę się szczerze, że w tym idealnym kraju mleka, miodu i wysokich emerytur w końcu coś, za przeproszeniem, pierdolnęło. 

Szkoda tylko budki z kebabem, która stała zbyt blisko i również spłonęła.
P.S Oczywiście z tego co wiem nikomu nic się nie stało, w przeciwnym razie oczywiście w ogóle bym się nie cieszył.

czwartek, 18 listopada 2010

Estonia

Dzisiaj o trzeciej w nocy prosto z imprezy jedziemy autobusem do Helsinek a później płyniemy promem do Tallina. Podsumowałem moją wiedzę o Estonii i powoli zaczynam obawiać się tej wycieczki. Z estońskiego filmu  Nasza klasa wiem, że w tamtejszych szkołach uczniowie biją się, zmuszają słabszych do seksu oralnego i ostatecznie strzelają do siebie z broni myśliwskiej na stołówkach. Z kolei dzięki YouTubowi i zamieszczonego na nim filmikowi Europe according to Estonians zobaczyłem jak prosto, a zarazem prawdziwie jeden z przedstawicieli tego narodu postrzega Europę.

Cóż, mam nadzieję, że spotkam tylko sprytnych Estończyków a uda mi się uniknąć złowieszczych gimnazjalistów.

P.S1 Pamiętacie jak pisałem, że radni wpadli na pomysł rozjaśnienia miasta dzięki tygodniom światła? Otóż na ten pomysł wpadli już ojcowie i dziadkowie obecnych polityków w roku 1966 kiedy to pierwszy raz ogłoszono tego typu wydarzenie. Na zdjęcia, które pokazano nam dzisiaj na historii Finlandii widać, że przez 44 lata nie zmieniono zbytnio ustawienia lampek - ciągle większość to kwiatki.

P.S2 Oglądaliśmy też zdjęcia z lat 70' w których powstało osiedle na Hervancie. Jedna z fotografii do złudzenia przypominała widok jaki miałem z balkonu mojego poprzedniego mieszkania. Profesor skwitowała zmieniając zdjęcie, że ma już dosyć oglądania tak przygnębiających widoków.

środa, 17 listopada 2010

Nie ma to jak dobra kampania społeczna cz.2

Wierny czytelnik tego bloga odnalazł wśród czeluści internetu taki oto bilbord:

Vihreät, czyli tajemne słówko umieszczone w prawym górnym rogu, po fińsku oznacza "zieleninę", od tego bliskim skojarzeniem jest już zielony, a na samym końcu tej wyliczanki znajduje się partia Zielonych, która ponoć jest piątą siłą fińskiego parlamentu.

Do rozwiązania tej zagadki trzeba dodać jeszcze trzech czarnoskórych mężczyzn grających w Football Amerykański w Rajaritarit - jednej z drużyn ligi fińskiej. A oto i oni:

Według gazety internetowej UE Times sprawa przedstawia się następująco - futboliści poszli na zabawę, zgwałcili dwie Finki i nie zostali za to ukarani.*

Gdzie i dlaczego Zieloni umieścili plakat nie jest wyjaśnione, zapewne była to prowokacja mająca na celu zwrócenie większej uwagi na tę sprawę. Trzeba przyznać, że fińskie pomysły są zdumiewające.
Jeśli ktoś kocha teorie spiskowe dodam, że głównym sponsorem drużyny podejrzanych jest McDonald. 
*Panowie twierdzą, że kupili prostytutki i zapomnieli zapłacić.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Nie ma to jak dobra kampania społeczna

Jeśli porównać siłę przekazu fińskiej kampanii antyalkoholowej Kännissä olet ääliö, do polskich "piłeś, nie jedź", czy "ostatni wyskok", rodzime produkcje zdają się być kierowane do przedszkolaków.

Na większości przystanków autobusowych w Tampere pojawił się ostatnio taki oto plakat:

Jest to wersja mająca oddziaływać na panie, dla panów przygotowano plakat przedstawiający faceta w obsikanych spodniach. Jeśli dla kogoś to jeszcze za mało można odwiedzić stronę internetową kampanii, na której obrazowo przedstawiono niebezpieczeństwa czyhające na pijane Finki i Finów.  

Cóż, zaczyna się zima i spożycie alkoholu wzrasta, może i właśnie czegoś takiego tutaj potrzeba.

niedziela, 14 listopada 2010

Tygodnie światła

Radni Tampere zdali sobie sprawę, że ciemności, w których pogrążone jest miasto przez większą część doby mogą wpływać depresyjnie na mieszkańców i wpadli na pomysł zorganizowania "tygodni światła". Polega to na tym, że wzdłuż głównej ulicy Hämeenkatu powieszono mnóstwo lampek układających się w kształty ptaszków, koni, kwiatków i tym podobnych. Jednak w samym centrum projektant akcji popisał się większą fantazją umieszczając koło ratusza, nietypowe świecące trio, w którego skład wchodzą Kaczor Duffy, Tweety i prawdopodobnie święty Mikołaj.

P.S Jeśli macie wolną niedzielę w Tampere i ochotę na 15 kilometrowy spacer, nigdy, ale to przenigdy nie idźcie do miejscowości Lempääla, bo nie ma tam nic ciekawego. Sprawdziłem to dzisiaj w godzinach od 11 do 14:30.

P.S2 Finowie w pubach oprócz tradycyjnych gier typu darty, czy bilard posiadają też miniaturowy tor do curlingu. Chwała Panu, że nie wpadli na pomysł wstawiania do knajp miniaturowych skoczni narciarskich.

piątek, 12 listopada 2010

Co można znaleźć w fińskiej blibliotece?

Otóż, znaleźć można spory regał specyficznie wyselekcjonowanych polskich książek.

1. Grochola Katarzyna, Nigdy w życiu!
2. Hłasko Marek, Utwory wybrane
3. Lem Stanisław, Solaris
4. Pilch Jerzy, Wyznania twórcy pokątnej literatury erotycznej
5. Sienkiewicz Henryk, Pan Wołodyjowski
6. Tyrmand Leopold, Zły


Aby nie wymieniać dalej, po tym co zobaczyłem w bibliotece miejskiej w Tampere nie mam zielonego pojęcia co obcokrajowcy wiedzą i myślą o naszej literaturze i czym kierowali się dobierając te czy inne książki.

Tak czy siak, przyjemnie jest znów poczytać Pięknych, dwudziestoletnich , w dodatku na łóżku w Finlandii.

P.S Z cyklu ciekawi Finowie - jechałem dzisiaj autobusem z facetem, który miał wytatuowane na ręce cztery swastyki, i tu powstaje kolejne pytanie, czemu akurat cztery?
P.S 2 Muszę napisać esej na pięć stron z historii Ameryki Północnej, ma ktoś propozycję ciekawego tematu?

środa, 10 listopada 2010

Powrót do korzni cz. 2

Na dworze sporo śniegu i coraz mniej słońca. W taką pogodę nawet Hiszpanki rzadziej wychodzą z domu. Aby zabić nudę coraz zimniejszych wieczorów postanowiliśmy dokopać się do jeszcze głębszych korzeni niż ostatnim razem, a konkretnie do roku 1985. Jednym słowem znów, jak za młodu bohatersko bronimy przed czołgami orzełka grając w Battle City.


Oprócz tego biegamy także po dżungli lub innych poziomach w Contrze i żyjemy jak normalni ludzie w roku 2010, którzy nie spędzają całego czasu przy grach Nintendo:).

Na przykład dzisiaj widziałem cztery szare wiewiórki, kupiłem mleko i po raz kolejny doceniłem fińskie place zabaw kiedy na jednym z nich znalazłem świetnie odwzorowany bolid F1 sporych rozmiarów.
Bym zapomniał, gramy też w rzutki, (to już bez pomocy komputera). Póki co w drzwiach pojawiła się tylko jedna, mała dziurka, więc nie jest tak źle.

P.S Poza tym śmieję się straszliwie, że Król James przegrał z Utah Jazz - haha.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Znajdź pięć różnic cz. 2

2001: Odyseja kosmiczna

Łącznik na uniwersytecie w Tampere
Zdjęcie 1
Aby było ciekawiej powyższa tuba zawieszona jest w powietrzu  (1) a nie ciągnie się przy ziemi. Kampus tutejszego uniwersytetu jest dość rozległy, ale budynki są tak rozmieszczone, że do każdego z nich można dostać się bez wychodzenia na dwór. Biorąc pod uwagę tutejszą mroźną pogodę jest to spory ukłon władz uczelni w stronę studentów.

Jeśli już jesteśmy przy złej pogodzie to w końcu porządnie posypał śnieg z czego jestem bardzo zadowolony  (2)i nareszcie można używać sprytnego urządzenia (3) przy klatce schodowej.
P.S Pozazdrościliśmy Łukaszowi i Aga robi pierogi.
Zdjęcie 3
Zdjęcie 2


niedziela, 7 listopada 2010

Znajdź pięć różnic
























Pierwsza z wież to kanadyjska CN Tower z Toronto, a ta po prawej to Näsinneula Tower z Tampere.

Najbardziej oczywistą różnicą jest wysokość obu budowli, Kanadyjczycy rekompensując sobie kompleksy wywołane ciągłym wyśmiewaniem ich narodu w South Parku postawili aż 553 metrową wieżę. Finowie nieobciążeni amerykańskimi dowcipami poprzestali na 167,9 m, ale za to byli pierwsi aż o pięć lat.

P.S Odkryliśmy w Lidlu namiastkę kurczaków z KFC - niesamowite!

Jeśli komuś nie działa zdjęcie wieży z Tampere pomocna jest znów wikipedia .

sobota, 6 listopada 2010

Popatrzcie to po prostu...

Wprawdzie nie w mieście Lunenburg, a w Turku, i długi ostry dziób nie zmieścił się w kadrze, (za to doskonale widać solidny, mocny tors) ale i tak wiadomo, że ta łajba to północnych szlaków król! Po prostu "Blue Nose".

Turku oprócz słynnego żaglowca posiada również bardzo sugestywne graffiti i to w dodatku na ścianie miejscowego muzeum:


piątek, 5 listopada 2010

Przemyt i kilka ciekawostek

Przypadkowo przemyciłem na pokład samolotu linii Wizz Air snickersy w liczbie sześciu sztuk i jedną zupkę chińską. Wszystko przez to, że babcia Agi włożyła słodycze i vifona do kozaków ukochanej wnuczki.

Ponadto w końcu doznałem pierwszej porażki w sezonie NBA 2003, moje leśne wilki prowadzone przez Kevina Garnetta, Steva Nesha i Alozno Mourninga przegrały z Phoenix Suns. Ale i tak mój bilans to 24:1.

Z dalszy ciekawostek... w końcu trafiłem na zajęcia, które są trudne (Introduction to Noth Amercia studies), wykładowca mówi po angielsku jakby wychował się w Londynie i pyta podczas wykładu, wywołując do odpowiedzi ludzi z listy obecności. Francuzi mówiący tylko "Hello, my name is..." mają problem.

Tylko w Tampere ludzie witają się mówiąc do siebie "moro". Reszta mieszkańców Finlandii śmieje się z nich, że śmiesznie wymawiają "r".

Ciągle jest tu ciemno, wstaję około 8:30 - ciemno, wracam o 15:30, a tu nadal ciemno. Dopiero tutaj Kury mogłyby się przekonać jak bardzo nie cieszy brazylijski serial.

Skype jest z Estonii? Z Estonii? Przecież nic nie może pochodzić z Estonii!

środa, 3 listopada 2010

Dojechałem

Dzięki współpracy kierowców busów miejskich i długodystansowych, maszynisty pociągu i pilota dotarłem z Wrocławia do Tampere w ciągu 21 godzin. W Gdańsku pożegnałem się z tanim jedzeniem w KFC i papierosami (z ukochanymi trzema literami na jakiś czas, a z papierosami prawdopodobnie na zawsze).

Zaczynamy znów pisanie, może nie od dziś, bo planuje nie ruszać się z domu. Dziękuje raz jeszcze wszystkim za świetny czas w Polsce.