wtorek, 31 sierpnia 2010

Po dlugiej przerwie, slow pare o Tampere

Polonisci zapewne umra czytajac ten wpis, ale nie mam tu polskich znakow. Poprzednia notka nieaktualna, NBA 2000 odeszlo w niepamiec bo Adam znalazl na kiermaszu gier NBA 2003! Swoja droga sporo tu tego typu sklepow, a najdrozsza plyta na wystawie komisu muzycznego jest Metalchem Papriki Korps. Z racji tego, ze siedze przy komputerze ustawionym na uniwersyteckim korytarzu i nie mam zbytnio czasu, bo spiesze sie zeby zdazyc przed kolejkami po lunch* napisze tylko pare informacji w punktach o ostatnim tygodniu:

1. Mieszkam z Turkiem - przeczy on wszelkim stereotypom - jest cichy, mily i przyjazny.
2. Na kiblu mamy naklejke "Yes, We can"
3. Sklepy alkoholowe sa zdumiewajace, zawsze zamkniete i ukryte w najdziwniejszych miejscach miasta.
4. Kolejka do klubu przed Erasmus party (bleee), ciagnela sie przez cala ulice i liczyla okolo stu osob.
5. Jadlem estonska kielbase, w polaczeniu z estonka czekolada, estonskim likierem, piwem z Lidla, ktore lubi Adas Kowalik i finskim winem przyniesionym przez Slowenca. Mieszanka wbrew pozorom smaczna.
6. Fabryka w Tampere jest piatym miejscem w Europie, w ktorym zainstalowano elektryczne oswietlenie. Informacja w stylu "Swiat wiedzy", lub "Co i jak".
7. Ogolnie to wciaz nie mialem ani jednych zajec. Pierwszy bedzie ruski jazyk!

Na dzis tyle, pozdrowienia:)
*swoja droga czemu tu nikt nie mowi obiad, skoro i tak chodzi o ziemniaki, surowke i mieso!

środa, 25 sierpnia 2010

Powrót do korzeni

Co może robić dwóch facetów pilnujących prania w podziemiach akademika? To proste - grać w demo NBA 2000 na dwóch, mając do dyspozycji tylko klawiaturę laptopa. Wprawdzie nasza wersja pozwalała jedynie na zagranie jednej kwarty meczu San Atntonio Spurs vs. New York Knicks i pojedynku 1on1 Duncan vs. Jordan (swoją drogę kto mógł wymyślić taką parę i nająć Duncana na postać promującą cokolwiek) to i tak emocje sięgały zenitu.


Cóż, nie jest to NBA 2k11, ale zabawa porównywalna do turniejów z Lipą i Madejem. Przypominam, że korona pozostała Na Polance.

Swoją drogą chce zamówić na fińskim odpowiedniku allegro czy ebaya taki oto PLAKAT z O'Nealem , żeby chociaż trochę przestał przypominać salę szpitalną wypełnioną paroma produktami z IKEI.

wtorek, 24 sierpnia 2010

"Zaku, co Ty tam w ogóle będziesz studiował?"

To najczęściej zadawane pytanie przed wyjazdem i jak najbardziej zrozumiałe biorąc pod uwagę, że poleciałem do Finlandii z polonistyki. No i jak to, język polski po fińsku? Pod spodem zamieszczam więc listę (jeszcze niepełną), przedmiotów na które zamierzam tutaj chodzić.

1. Język fiński, jako język obcy - kurs "przetrwania"
2. Wprowadzenie do pisania prac akademickich
3. Wprowadzenie do studiów rosyjskich
4. Stalinizm: terror, wojna i kultura
5. Kultura wizualna w Rosji wieku XX
6. Społeczeństwo i kultura Wlk.Brytanii
7. Język rosyjski - podstawowy

Do tego dojdą jeszcze przedmioty dotyczące USA.
A w ogóle to jestem na studiach translatorskich z angielskiego na rosyjski lub odwrotnie.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Tampere jako takie

Najpierw coś dla Patka - wczoraj nastąpiło pospolite ruszenie i tłumy młodych chłopaków w mundurach ruszyły na dworzec autobusowy żeby udać się do swoich nowych jednostek. I nie było widać żeby ktoś miał minę w stylu "Panie uchowaj mnie od codziennego kocenia i brudnego kibla", ale panował nastrój hmm... dziarski i patriotyczny to chyba najlepsze słowa. Widać, że armię się tutaj szanuje, więc pomysł Patka ze sprzedawaniem mundurów był całkiem rozsądny.

Kościół dziecięcy

Byliśmy też w zabawnym luterańskim kościele, którego docelową grupę wiernych stanowią dzieci. Może plakat zachęcający do odwiedzenia tego przybytku nie jest zbyt zachęcający:

Ale w środku jest wesoło - figurki świętych do zabawy, arka Noego wypełniona zwierzakami, konie na biegunach i niezbędne baranki.
I tyle, poza tym właśnie zaczęły się zajęcia, a raczej tydzień adaptacyjny i nudnawe gadanie o niczym i prezentowanie pierdół na nowoczesnym rzutniku multimedialnym. W kosza zaczynam grać od przyszłego tygodnia w środy i piątki, więc mam nadzieję, że nie zapomnę całkiem jak to się robi. Jutro pierwsza większa impreza erasmusów...

Grzybobranie

"Grzybów było w bród: chłopcy biorą krasnolice,

Tyle w pieśniach litewskich sławione l i s i c e,

Co są godłem panieństwa, bo czerw ich nie zjada,

I dziwna; żaden owad na nich nie usiada.

Panienki za wysmukłym gonią b o r o w i k i e m,

Którego pieśń nazywa grzybów półkownikiem.

Wszyscy dybią na r y d z a; ten wzrostem skromniejszy

I mniej sławny w piosenkach, za to najsmaczniejszy,

Czy świeży, czy solony, czy jesiennej pory,

Czy zimą. Ale Wojski zbierał muchomory."

Tak i my, na fińskiej ziemi, ku zdziwieniu Hiszpanów, pielęgnujemy stare zwyczaje opisane w epopei narodowej. Grzybów w tutejszych lasach jest od groma a Finowie ponoć są zbyt leniwi żeby je zbierać. Dlatego podczas krótkiej przechadzki nad jezioro udało nam się nazbierać ich całą torbę. Gorsza część trafiła do suszenia na balkon:

A lepsza do gara, a potem do buzi w postaci zupy grzybowej:

Znakomite uzupełnienie diety lidlowskiej.

sobota, 21 sierpnia 2010

Meblowanie i piąty dzień bez papierosa

Trwa "meblowanie" pokoi. Odkrycie secondhendów pozwoliło nam wyrwać się z męczącej monotonii szwedzkiego giganta IKEI i przejść w świat bibelotów rodem z szaf fińskich babć, otwieraczy do piwa za 5 centów, śrubokrętów i wieszaków za 50 centów oraz kubków w cenach różnych. Efekt zdjęciowy meblowania zostanie przedstawiony jutro.

Poza tym nie palę już piąty dzień, co staje się nie do wytrzymania biorąc pod uwagę, że otaczający nas Hiszpania palą, że hej! Ewa także wciąż nie pali. Jak już jesteśmy przy kraju Realu i Barcy, to dziś, dokładnie o 21:30 zostaliśmy zaproszeni na omlet... po hiszpańsku oczywiście.

piątek, 20 sierpnia 2010

Akademiki i lumpeksy

Cóż, akademiki Agi i Adama wyglądają jak domki letniskowe w Dziwnowie, malowniczo położone wśród lasów pełnych grzybów. Tylko morza brak. Jest za to jezioro. A w środku TV, mikrofalówka, dwie hiszpanki, łóżko, biurko, szafka nocna i szafka (to u Agi).

Natomiast ja mieszkam w fińskiej (czytaj lepszej) wersji dwudziestolatki, malowniczo położonej w dupie wśród podobnych bloków na drugim końcu miasta. Czyli prawie jak Na Polance. A w środku znajduje się łóżko, biurko i szafa.

Druga sprawa to tutejsze lumpeksy, a raczej coś w stylu połączenia "wszystko po 5 zł", lumpa, antykwariatu i sklepiku z tkaninami. Tanie, mnóstwo promocji i śmieszne rzeczy.

czwartek, 19 sierpnia 2010

Autobusy

Najpierw kupuje się taką śmieszną kartę za 30 euro:

Następnie wybiera się do niej w urzędzie opakowanie dostępne w 10 różnych kolorach (ja mam żółte a Aga niebieskie, państwo Flamma po fioletowym)! Wyobraźcie sobie panią z MPK oferującą różnokolorowe bilety miesięczne.

Następnie z taką kartą jeździ się przez 30 dni. Wystarczy przystawiać ją do czytnika umieszczonego koło kierowcy. Wygodne i szybkie, brak kanarów itp.

Dziwne zwierzęta z helisińskiego ZOO


Szczególnie to żółte z długim, krzywym nosem.

Jako bonus, zwierzak spoza ZOO, ale też z Helsinek:

Piwosz cz.1


Po serii degustacyjnych pi=wek 0.33l z Lidla śmiało mogę stwierdzić, że klasyfikację zdecydowanie wygrywa KARHU III, któte smakiem nieco przypomina... Piasta. Ale ma ciekawie wyglądającego niedźwiedzia jako logo.

Najbardziej oszukańczy okazał sie FINKBRAU, który jest po prostu bezalkoholowy.

Matkaa

"Matkaa" oznacza po fińsku podróż i to chyba jedno z najkrótszych słów jakie ostatnio w tym języku widziałem. A oni śmią narzekać na imię Grzegorz i nazwisko Szklarczuk.

Jedyną atrakcją podróży była Ryga i zaplanowana w niej przesiadka. Wysiedliśmy z samolociku, postaliśmy na dworcu, wyszliśmy przez odprawę do busa lotniskowego, spędziliśmy w nim 15 minut i wysiedliśmy drugimi drzwiami bo tam stał nasz nowy samolot. Niezwykłe rozwiązania logistyczne Łotyszów nieco ubarwiły podróż.

A, i moje buty piszczą na lotnisku. Ponadto jeden z podróżnych za żadne skarby nie chciał się rozstać ze swoimi kombinerkami, które trzymał w bagażu podręcznym.

Helsinki

Adaś zjadł pizzę z renifera. A raczej z reniferowatymi kawałkami smakującymi jak dobra kiełbasa. Następnego dnia widziałem żywego renifera, tuż obok mnie... zaraz za siatką helsińskiego zoo. Był tam też Ryś. Prosto z Kampinowskiego Parku Narodowego. I małpy, z gołymi dupami, które tak szaleją w naszym ZOO. Te fińskie były jakieś smutne, wszystkie siedziały pod ścianą.

Zabłądziliśmy także w nocy myląc dworzec z kościołem. Otoczony
najtańszymi rzeczami zakupionymi w IKEI i zakupami poniżej 1Euro z LIDLA idę spać.