poniedziałek, 18 października 2010

Mogłem wpaść na to, że...

... Aga nie wyszłaby na krótkie zakupy na dwie godziny i wróciła jedynie z papryką
... Adaś nie spóźniłby się n hot dogi za 1 Euro z IKEI
... Matjasz nie potrzebował tak bardzo miski  ściereczek, żeby stać po nie w półgodzinnej kolejce w tymże sklepie a później nie kupiłby mi lodów, które miałem zjeść na miejscu (swoją drogą w sklepie z meblami za 50 centów dostaje się żeton, taki jak do flipperów, lub do kibla na stacjach benzynowych, który wtyka się do maszyny, którą mówiąc wprost robi ci loda)

Ale nie mogłem wpaść na to, że Emir jest tak dobrym aktorem, żeby odpowiedzieć na zaproszenie na piwko urodzinowe w poniedziałek - "Oh, really, you have a birthday?" kiedy doskonale wiedział, że Aga przyszykowała mi wspaniałe urodziny z balonami, fińską wódeczką od Matjasza i Sille, gośćmi i pysznym tortem, z którego nie udało mi się za jednym zamachem zdmuchnąć tych cholernych dwudziestu dwóch świeczek.

Tak, ponadto graliśmy w grę znaną wszem i wobec z Bękartów Wojny z tym, że nie byłem King Kongiem a Jezusem, (tak wiem nie widać tego na zdjęciu, za to widać początki mojego wąsa niczym Adam Małysz)

piątek, 15 października 2010

Tutaj meteorologia nie zawodzi

Jeszcze wczoraj miałem taki widok z balkonu:

 A dziś już mam taki:

A my wciąż i wciąż uczymy się do egzaminu z fińskiego, który odbędzie się dziś o 16:00. Właściwie to robimy to tylko w przerwach, pomiędzy jedną grą w Chińczyka a następną partią, a wygląda to tak:




Zdolności językowe posiadamy niebywałe, pierwsze dwa słowa ułożone na tablicy to pub i sauna, później pojawiła się także ryba. Cóż wiele możliwości nie mamy, akurat nie dało się ułożyć dni tygodnia, numerów, czy innych potraw.

Swoją drogą to fajny pomysł żeby w knajpie zgromadzić mnóstwo darmowych gier planszowych. Tylko u nas co chwila ktoś krzyczałby, "kuźwa, nie ma kostki".

środa, 13 października 2010

Komunikat

Uwaga, uwaga... ogłasza się wszem i wobec, że Grzegorz Szklarczuk zdał swój pierwszy egzamin w języku angielskim z Visual Russian art of 20th century na ocenę 5.0, słownie pięć kropka zero.

koniec komunikatu.
P.S Aga też dostała pięć, ale oszukiwała, więc się nie liczy.
Właśnie uświadomiłem sobie, że moim ulubionym słowem w języku angielskim jest neighbourhood.


niedziela, 10 października 2010

Kościół i msza

W sklepach i na ulicach już nastąpiło przedświąteczne zamieszanie, w stylu światełkowych reniferów zawieszonych na latarniach i adwentowych kalendarzy w Lidlu. A Adaś odwiedził Mikołaja w Laponii, który spytał go czy mieszka w Poznaniu, lub Katowicach (ciekawy dobór miast) i pożegnał go rosyjskim "do swidania", choć przywitał słusznym "dzień dobry".

Ale wróćmy do tematu, byliśmy dziś w kościele na mszy po angielsku i połowa wiernych to Polacy (łącznie z dwoma księżmi) a druga to Murzyni (w tym banda małych Murzyniątek) plus paru Latynosów a wśród nich szacowna włoska matrona w potężnym czarnym kapeluszu ze srebrną, fantazyjną broszką.

Na spotkaniu po mszy z kawką i ciastkiem (bardzo smacznym) Polacy byli już w zdecydowanej większości. Za dwa tygodnie w kościele będą już tylko rodacy gdyż organizowana jest msza po polsku.

Ale cóż, ogólny procent wiernych (jakiekolwiek religii) w Finlandii wynosi jedynie 4% co związane jest z podatkami płaconymi za przynależność do Kościoła. A prezydent ponoć jest oficjalnym przewodniczącym protestanckiego Kościoła Finlandii i wygłasza do narodu corocznie przemówienie z tym związane.  Ciężko wyobrazić sobie taką sytuację w naszym kraju.

A tak wygląda kościołoszkoła w Tampere:


A w tym tygodniu do tej części Finlandii ma zawitać pierwszy śnieg...

sobota, 9 października 2010

Hameenlinna...

... to najstarsze, położone z dala od morza miasteczko w Finlandii, w którym zjedliśmy pyszne ciasta w byłym więzieniu, tuż obok celi 14. Ponadto urodził się tam i mieszkał kompozytor Jean Sibelius. Obecnie tuż obok jego domu znajduje się klub nocny Koliber.


Oprócz muzeum Sibeliusa można też zobaczyć potężny zamek, muzeum narodowe, w którym jednym z eksponatów jest plecak ze stelażem, identyczny do tego, który nadal używamy z ojcem i więzienie zamknięte dopiero w w latach siedemdziesiątych.

Do tej pory więzienie kojarzyło mi się jedynie z budynkiem widzianym od zewnątrz podczas jazdy tramwajem, lub ewentualnie z amerykańskimi i polskimi filmami (patrz pierwsza scena Psów 2). Teraz, kiedy mogłem do niego wejść stwarzało nieprzyjemne wrażenie, niby wszystko jak w kinie, dwa piętra, stróżówka, jednoosobowe cele po oby stronach korytarza, ale dochodzi do tego zapach charakterystyczny dla szpitali, a kiedy wchodzi się do cel od razu czuć wiszącą w powietrzu nudę długich godzin spędzonych przez więźnia w jednym pokoju.

A i tak skazańcy w Finlandii nie mają źle - spore, jednoosobowe cele z TV i sauna dostępna raz w tygodniu.
My również nie mogliśmy narzekać na tutejsze warunki, natrafiliśmy na jakieś uroczystości i zjedliśmy mnóstwo ciasta w byłej więziennej stołówce gdzie sprytnie zorganizowano poczęstunek.

A teraz z serii z życia wzięte: sałatę w fińskich sklepach można kupić tylko w miniaturowych doniczkach.
I nowość, czyli nie ma to jak sąsiedzi, którzy urządzają imprezę w nocy z wybijaniem szyb, niszczeniem drzwi (na szczęście własnych) i bójkami po których zostaje zalane krwią pół korytarza. Mit o spokojnych Finach upadł.

środa, 6 października 2010

Workout by Krzysztof Pudzianowski in Finland

Jeśli ktoś jeszcze nie zna cudownego połączenia pracy mięśni i umiejętności językowych Pudziana odsyłam tutaj
Fińską wersję w wykonaniu Krzysztofa można zobaczyć tylko tu:

Tylko ten filmik pozostał nam po Madeju, który dziś, po 20 dniowym pobycie wrócił do kraju. Cóż, teraz w Tampere "pełno nas, a jakoby nikogo nie było".

Tampere United

Wyobraźcie sobie klub United Kraków, United Warszawa i pomyślcie jak głupio to brzmi. Tampere United zdecydowanie przebija hokejowe Tappara. Niestety tylko nazwą, bo poziom sportowy jest dużo niższy.


Kibiców w mroźny wieczór nie było zbyt wielu, cała przeciwległa trybuna była wolna. Graliśmy z KuPSami z Kuopio (nadal nie jest to najgorsza nazwa sportowa w Finlandii, według mnie na ten tytuł zdecydowanie zasługuje FC Inter z Turku, niedługo dowiemy się, że istnieje Górnik Rovaniemi). United zaczęli od prowadzenia 1:0, jednak ich marzenia o zwycięstwie rozwiał były gracz Wisły Kraków (o czym oczywiście wiedział Adam) Macpherlin Omagbemi Dudu. W swojej karierze osiągnął takie sukcesy jak król strzelców ligi indyjskiej (co oczywiście również wiedział Adam).

Krótkie podsumowanie - nie ma tu kiboli, nikt nie jest w stanie pasjonować się czymś takim.

sobota, 2 października 2010

"Miły boję się twoich powrotów"

W związku ze ślubem Lipy i małą ilość (w miarę) tanich lotów wracam do kraju na prawie dwa tygodnie od 20.10 do 02.11 - mam nadzieję, że w tym czasie mamy co najmniej trzy razy zarezerwowaną salę do kosza i z każdym uda mi się napić piwka.
 
P.S Byliśmy dzisiaj w Filharmonii. Tuż za jej pięknym, nowoczesnym gmachem znajduje się pięć kurników z mnóstwem domowego ptactwa.